Pierwsza kwietniowa niedziela obdarowała nas piękną pogodą.
Tak więc spacerowicze, rowerzyści, rolkarze, nordic walking'owcy i cała reszta głodnych łona natury - niczym jaszczurki spragnione długo wyczekiwanego słońca - tłumnie ruszyli podziwiać okoliczności przyrody.
I tu powinnam napisać ciąg dalszy opowieści, jak to rozpoczęła się walka o miejsce na leśnej ścieżce, jak nagłe i intensywne dotlenienie spowodowało, iż niektórzy stracili dobre maniery, ale po co? I tak to nic nie zmieni, jedynie napędzę się na nowo, a już ochłonęłam z nieprzyjemnych wrażeń i uzyskałam to skupiając się na wpisem do żurnaliku.
Na blogu ArtGrupy drugie wyzwanie Art Journalowe dotyczyło doodlingu.
Doodling jako działanie artystyczne - rzecz dla mnie nowa, jako bezwolne bazgrolenie - wiadomo - od zawsze.
Spróbowałam coś zdoodlować, ale chyba to nie moja bajka, bo kiepsko mi to wyszło i z doodlingiem ma tyle wspólnego, co fasolka po bretońsku z Bretanią.
Nie zarzekam się, że już nigdy newer-ewer nie podoodlinguję - teraz pewnie to nie jest jeszcze ten moment.
Tymczasem zerknijcie na blog, bo tam dziewczyny przygotowały tak rewelacyjne inspiracje, że zapiera dech, tudzież podziwiać można inne wpisy, które są podlinkowane w żabie.
Pozdrawiam.
Wyszło super, ale rozumiem Twoje odczucia:)
OdpowiedzUsuńWyszło super, ale rozumiem Twoje odczucia:)
OdpowiedzUsuńHe , skromnisia- przecież wyszło wspaniale!Twoja Twoja bajka- a ja przyszłam ją ,,pooglądać".Oczarowała mnie.
OdpowiedzUsuńWspaniała doodlingowa bajka.
OdpowiedzUsuńDobra robota ;)
OdpowiedzUsuńPraca fantastyczna!!!!!!
OdpowiedzUsuńświetna praca
OdpowiedzUsuń